Kwadratowe drzewa



Rano spaceruję do pracy arkadami Palais Royal. Spoglądam w lewo na kolorowe witryny autorskich butików, galerii sztuki i restauracji oferujących lunch za 119 euro. Po prawej mijam przycięte równo jak żywopłot kwadratowe drzewa. Przypominają mi się wtedy słowa Hansa Castorpa, bohatera "Czarodziejskiej Góry", który (w zasadniczo odmiennych okolicznościach) nazwał życie "wyuzdaną formą istnienia". 

Niedawno wieczorem pod tymi arkadami natknąłem się na wykwintną parę siedemdziesięciolatków. Byli weseli, być może wracali z pobliskiej Comedie Francaise. Albo przyjechali z daleka uczcić pięćdziesiątą rocznicę zaręczyn. Nagle przystanęli. On, pokracznie pochylony, wbił zęby w jej szyję. Ona przymknęła oczy. Z jej twarzy biła poczciwość dobrej babci, a jednocześnie nastoletnie zauroczenie. Potem on tubalnym głosem zapytał: - C'est bien?.. Nie dosłyszałem już odpowiedzi. Odwróciłem się, przykleiłem wzrok do kwadratowych drzew. 

To był mój "paryski moment": uświadamiający, że jestem właśnie tu, a wszystko to, co widzę dookoła, byłoby nie do powtórzenia nigdzie indziej.

Komentarze