Kwarantanny dzien 20.



Łatwo powiedzieć, że koronawirus to pikuś, gdy jest się młodym. 

Zwłaszcza gdy jeszcze doświadczy się symptomów Covid-19, ale okaże się, że nie taki diabeł straszny. Taka lżejsza, trochę dziwniejsza grypa. Jak to przez dwa ostatnie tygodnie było z nami. 

Panika dochodząca z Polski wydaje się wtedy przesadna, na granicy śmieszności. Zarażenie wirusem niczym wyrok. Aż babcię – niczym w Good bye, Lenin! – trzeba trzymać w informacyjnej izolacji. We Francji przypadków 20 razy więcej, a mimo to jakby normalniej. Masz symptomy? Siedź w domu, wypoczywaj i nie dzwoń na pogotowie, chyba że masz wysoką gorączkę i problemy z oddychaniem. 

Łatwo powiedzieć, że nie ma co się bać, gdy ma się jakiekolwiek wyjście. 

Nie tak jak nasz sąsiad, 60-letni imigrant z Rumunii, który pracą na budowie utrzymuje trzyosobową rodzinę. – Jak ja mam pracować z domu? Przecież cementu zdalnie nie nałożę! A jednak, jego zdaniem, panika jest groźniejsza od wirusa. Ona to dopiero potrafi zrobić z ludzi potworów. Być może swoje już wie. A może nie ma wyjścia – jakoś musi sobie to wszystko w głowie ułożyć, żeby przeżyć.

Łatwo powiedzieć, że ten czas został nam dany w prezencie, gdy to dopiero dwudziesty dzień kwarantanny. 

Dla szczęściarzy to może i prawda. Jeszcze mamy nieprzeczytane książki, parę asów w rękawie na zabawę z dzieckiem i nowe pomysły na przyszłość. Co jednak, jeśli kwarantanna przedłuży się o miesiąc, a potem o kolejny i jeszcze jeden? Czy wytrzymamy za szybą, gdy na zewnątrz temperatura skoczy do 30 stopni? A przede wszystkim: jak to wytrzymają inni, z których wielu już teraz czuje głównie lęk, wściekłość i desperację? To o nich trzeba się teraz zatroszczyć najbardziej.

Andrzej Leder mówi, że napięcie z tygodnia na tydzień będzie tylko wzrastać. A ja powtarzam sobie od rana, że za nami dopiero najłatwiejsze dni. 

Komentarze